- Podasz mi herbatę z kuchni? – zapytałam, sama nie ruszając
się z kanapy.
- Dla Ciebie zawsze – usłyszałam w odpowiedzi. Nie sądziłam, że kiedykolwiek, takie proste słowa będą malować uśmiech na mojej twarzy.
- Ciekawe, kiedy włączą z powrotem prąd. Czuje, że ogrzewanie też już siadło a to trwa już od osiemnastej! – Niall zaczął temat siadając obok mnie.
- Nie wiem – rzuciłam, biorąc łyk napoju - przynajmniej mamy spokój.
- Tak, to prawda. Mogę Cię teraz cały czas przytulać, pod pretekstem zimna – powiedział i jeszcze mocniej objął mnie ramieniem. Lubiłam takie wieczory, chodź w naszej relacji nie było ich dużo. Nie miałam blondyna na wyłączność. Musiałam dzielić się nim z obcymi ludźmi, dlatego cieszyłam się, że elektrownia w końcu się zbuntowała. Nic nie mogło nas rozproszyć, więc nasza rozmowa nie miała końca.
- Mówiłaś kiedyś, że nigdy nie miałaś psa, nie?– wyrwał mnie z refleksji chłopak
- No, prócz okresu kiedy mieszkałam z rodziną Zuzi, to nie. A czemu pytasz? – zaskoczył mnie, zmieniając zupełnie tok rozmowy.
- Tak pytam – odpowiedział na odchodnym .
- Nie wierzę – powiedziałam i zwróciłam jego twarz w swoją stronę – Powiesz mi o co chodzi?
- Pomyślałem sobie, że skoro mam teraz kilka miesięcy luzu, to wybralibyśmy się do jakiejś hodowli i wybrali dla Ciebie psiaka – nie byłam pewna, czy mówi serio – Zamieszkał by z Wami, oczywiście jeżeli Zuzka nie będzie miała nic przeciwko. Bo wiesz, często się nie widzimy i mógłby chociaż w pewnym stopniu mnie zastąpić… - skończył i czekał na moją reakcję. Nie sądziłam, że kiedykolwiek ktoś, będzie mnie tak uszczęśliwiał.
-Tak Niall… Cudowny pomysł, tylko jest mały problem – zaczęłam dość niepewnie, chciałam, żeby trochę się pomartwił
- Co? Ale jaki problem? – zapytał bardziej pobudzony – Przecież zaopiekujesz się nim, ja oczywiście pomogę! Obiec… Z czego Ty się śmiejesz? – wprawiłam chłopaka w dezorientowanie, nie dziwie się.
- Już Ci tłumaczę – zaczęłam – Bo widzisz… Nikt i nic nie jest w stanie zastąpić mi Ciebie, głuptasie! – spojrzałam na niego i zakończyłam salwą śmiechu
- Jezu… Dlaczego Ty zawsze mnie straszysz?! – wydawał się być oburzony. Nie miałam zamiaru już nic mówić, wiedziałam, że jego fochy nie trwają długo. Poza tym, miałam już sprawdzone sposoby by je pokonać. Jednym z nich, był porządny całus w policzek.
Siedzieliśmy tak jeszcze dobrą godzinę, tylko rozmawiając. Jednak po pewnym czasie, temat zszedł na niebezpieczny tor. Żadne z nas, od mojego wylotu do Polski nie poruszyło tej sprawy.
- Zastanawiam się Mary… Czy gdybym wtedy nie przybiegł za Tobą na lotnisko… To czy Ty… Czy no wiesz… - jąkał się bardziej niż zwykle
- Co takiego? – nie wpadłam na nic sensownego
-No czy wyleciałabyś, zastawiając mnie tutaj samego i wróciła do tego… Jak mu tam? Mateusza? - zakończył myśl, a wzrok zawiesił na wypalonej do połowy świeczce.
- Hej! Spójrz na mnie – poprosiłam – nigdy nie chciałam do niego wrócić. Chciałam po prostu usłyszeć, co ma mi do powiedzenia. Poznając Ciebie, zapomniałam o nim – Niall uśmiechnął się słysząc moje wyjaśnienia.
- A co do zostawienia Cię – zaczęłam na nowo – to miałam zamiar tu wrócić. Poza tym, nie zostałbyś sam. Przecież masz dookoła siebie wspaniałych przyjaciół. Na odpowiedź ze strony blondyna, nie musiałam długo czekać:
- Ale oni to nie Ty – krótko skwitował rozmowę, wywołując rumieniec na mojej twarzy
Około godziny dwudziestej trzeciej, naprawdę zachciało mi się spać. Wtuliłam się w tors Nialla i zamknęłam oczy. Jednak nie dane mi było zasnąć. Do mojego ucha wlatywały powolne dźwięki, które nudził chłopak. Wiedział, że mnie to ruszy. Wiedział, że to moja ulubiona piosenka.
- Dla Ciebie zawsze – usłyszałam w odpowiedzi. Nie sądziłam, że kiedykolwiek, takie proste słowa będą malować uśmiech na mojej twarzy.
- Ciekawe, kiedy włączą z powrotem prąd. Czuje, że ogrzewanie też już siadło a to trwa już od osiemnastej! – Niall zaczął temat siadając obok mnie.
- Nie wiem – rzuciłam, biorąc łyk napoju - przynajmniej mamy spokój.
- Tak, to prawda. Mogę Cię teraz cały czas przytulać, pod pretekstem zimna – powiedział i jeszcze mocniej objął mnie ramieniem. Lubiłam takie wieczory, chodź w naszej relacji nie było ich dużo. Nie miałam blondyna na wyłączność. Musiałam dzielić się nim z obcymi ludźmi, dlatego cieszyłam się, że elektrownia w końcu się zbuntowała. Nic nie mogło nas rozproszyć, więc nasza rozmowa nie miała końca.
- Mówiłaś kiedyś, że nigdy nie miałaś psa, nie?– wyrwał mnie z refleksji chłopak
- No, prócz okresu kiedy mieszkałam z rodziną Zuzi, to nie. A czemu pytasz? – zaskoczył mnie, zmieniając zupełnie tok rozmowy.
- Tak pytam – odpowiedział na odchodnym .
- Nie wierzę – powiedziałam i zwróciłam jego twarz w swoją stronę – Powiesz mi o co chodzi?
- Pomyślałem sobie, że skoro mam teraz kilka miesięcy luzu, to wybralibyśmy się do jakiejś hodowli i wybrali dla Ciebie psiaka – nie byłam pewna, czy mówi serio – Zamieszkał by z Wami, oczywiście jeżeli Zuzka nie będzie miała nic przeciwko. Bo wiesz, często się nie widzimy i mógłby chociaż w pewnym stopniu mnie zastąpić… - skończył i czekał na moją reakcję. Nie sądziłam, że kiedykolwiek ktoś, będzie mnie tak uszczęśliwiał.
-Tak Niall… Cudowny pomysł, tylko jest mały problem – zaczęłam dość niepewnie, chciałam, żeby trochę się pomartwił
- Co? Ale jaki problem? – zapytał bardziej pobudzony – Przecież zaopiekujesz się nim, ja oczywiście pomogę! Obiec… Z czego Ty się śmiejesz? – wprawiłam chłopaka w dezorientowanie, nie dziwie się.
- Już Ci tłumaczę – zaczęłam – Bo widzisz… Nikt i nic nie jest w stanie zastąpić mi Ciebie, głuptasie! – spojrzałam na niego i zakończyłam salwą śmiechu
- Jezu… Dlaczego Ty zawsze mnie straszysz?! – wydawał się być oburzony. Nie miałam zamiaru już nic mówić, wiedziałam, że jego fochy nie trwają długo. Poza tym, miałam już sprawdzone sposoby by je pokonać. Jednym z nich, był porządny całus w policzek.
Siedzieliśmy tak jeszcze dobrą godzinę, tylko rozmawiając. Jednak po pewnym czasie, temat zszedł na niebezpieczny tor. Żadne z nas, od mojego wylotu do Polski nie poruszyło tej sprawy.
- Zastanawiam się Mary… Czy gdybym wtedy nie przybiegł za Tobą na lotnisko… To czy Ty… Czy no wiesz… - jąkał się bardziej niż zwykle
- Co takiego? – nie wpadłam na nic sensownego
-No czy wyleciałabyś, zastawiając mnie tutaj samego i wróciła do tego… Jak mu tam? Mateusza? - zakończył myśl, a wzrok zawiesił na wypalonej do połowy świeczce.
- Hej! Spójrz na mnie – poprosiłam – nigdy nie chciałam do niego wrócić. Chciałam po prostu usłyszeć, co ma mi do powiedzenia. Poznając Ciebie, zapomniałam o nim – Niall uśmiechnął się słysząc moje wyjaśnienia.
- A co do zostawienia Cię – zaczęłam na nowo – to miałam zamiar tu wrócić. Poza tym, nie zostałbyś sam. Przecież masz dookoła siebie wspaniałych przyjaciół. Na odpowiedź ze strony blondyna, nie musiałam długo czekać:
- Ale oni to nie Ty – krótko skwitował rozmowę, wywołując rumieniec na mojej twarzy
Około godziny dwudziestej trzeciej, naprawdę zachciało mi się spać. Wtuliłam się w tors Nialla i zamknęłam oczy. Jednak nie dane mi było zasnąć. Do mojego ucha wlatywały powolne dźwięki, które nudził chłopak. Wiedział, że mnie to ruszy. Wiedział, że to moja ulubiona piosenka.
How long will I
need you
As long as the seasons need to
Follow their plan
[…]
How long will I want you
As long as you want me too
And longer by far
[…]
How long will I love you
As long as stars are above you
And longer if I may
As long as the seasons need to
Follow their plan
[…]
How long will I want you
As long as you want me too
And longer by far
[…]
How long will I love you
As long as stars are above you
And longer if I may
Po krótkiej chwili przyłączyłam się do niego. Kiedy obydwoje
ucichliśmy Niall się poruszył
-Mary? – zapytał cicho – Śpisz?
- Jeszcze nie, chodź mam taki zamiar – wymamrotałam
- Bo tak sobie odtwarzałem wszystko związane z Tobą… Z nami i doszedłem do wniosku, że nie jesteśmy „parą” – zatkało mnie. Spotykamy się ze sobą od trzech miesięcy, jak można nie nazwać tego związkiem.
- Jak to? – uniosłam tułów i spoglądałam na chłopaka lekko zmartwiona
- Źle mnie zrozumiałaś. Nieoficjalnie owszem, możemy nazwać się „parą”, jednak oficjalnie nigdy się Ciebie o to nie pytałem – uniósł jeden z kącików ust i pogładził mój policzek
- Wiesz Kotek… Nie trzeba się pytać o takie rzeczy, to się czuję. Mam nadzieję, że Ty, to czujesz… - to nie było pytanie ale z niecierpliwością oczekiwałam odpowiedzi.
- Czuje… Nawet nie wiesz jak bardzo. Jednak, żeby tradycji stało się zadość… - odsunął mnie od swojego ciała i siadając na brzegu kanapy, spojrzał mi w oczy. Nie byłam do końca pewna co chce zrobić, mogłam się tylko domyślać. Miałam tylko nadzieje, że żaden ślub nie wpadł mu do głowy!
-Marysia, czy zechciałabyś oficjalnie zostać moją dziewczyną? – zapytał. Przez dłuższą chwilę, żadne z nas się nie odzywało, żeby później na raz zacząć chichotać.
- Tak Niallu Horanie, najwspanialszy chłopaku na świecie, zostanę Twoją dziewczyną! A wracając do psa, to pojedziemy do schroniska, nie do hodowli – odpowiedziałam z uśmiechem i przytuliłam Irlandczyka, najczulej jak mogłam. Wiedziałam, że już mu to nie wystarczy. Kiedy poluźniłam uścisk, delikatnie uniósł mój podbródek tak, by nasze spojrzenia znów mogły się spotkać. Poczułam na ustach gorące wargi blondyna, a oblizując je, posmak czerwonego wina, po którym puste już kieliszki stały na ławie. W przypływie uczuć wstaliśmy obydwoje z kanapy. Moje dłonie wplotłam w rozczochraną czuprynę chłopaka, a nogami objęłam jego talię. Niall błądził rękami po moich plecach, jednocześnie idąc w stronę schodów. To był jeden z tych niezapomnianych pocałunków. Ten, którego nigdy się nie zapomina.
Jak na komendę oderwaliśmy się od siebie, kiedy usłyszeliśmy zgrzyt klucza w zamku drzwi wejściowych.
- Cześć zakochani! – krzykną Zayn w naszą stronę
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy? – dokończyła Zuzia, posyłając mi jednoznaczne spojrzenie.
- Nie no co Wy… - mruknęłam, ukrywając niezadowolenie ale zaraz wtrącił się Niall
- W sumie to tak, przeszkadzacie. Właśnie miałem zabrać swoją dziewczynę do sypialni i jeżeli bylibyście tak mili, to możecie udać się do Zayna. Poza tym, czuję, że ja i Mary nie będziemy zachowywać się cicho, więc jeżeli chcecie sobie posiedzieć, to radzę nie w tym domu – zakończył nerwowo, a lekko zszokowaną mnie, przewiesił przez ramię.
-Malik, czy Ty to słyszysz? Zostaję wyrzucona z własnego mieszkania! Nie do pomyślenia! – słyszałam, będąc już na schodach narzekania przyjaciółki, jednak wiedziałam, że nie zostanie w naszym domu i oboje udadzą się do chłopaków.
- Szaleje za Tobą – szepnął Niall wprost do mojego ucha, jednocześnie opierając mnie o ścianę
- A ja za Tobą – odpowiedziałam w chwili kiedy poczułam, że zapięcie mojego stanika zostało rozpięte. Reszty historii domyślcie się sami…
-Mary? – zapytał cicho – Śpisz?
- Jeszcze nie, chodź mam taki zamiar – wymamrotałam
- Bo tak sobie odtwarzałem wszystko związane z Tobą… Z nami i doszedłem do wniosku, że nie jesteśmy „parą” – zatkało mnie. Spotykamy się ze sobą od trzech miesięcy, jak można nie nazwać tego związkiem.
- Jak to? – uniosłam tułów i spoglądałam na chłopaka lekko zmartwiona
- Źle mnie zrozumiałaś. Nieoficjalnie owszem, możemy nazwać się „parą”, jednak oficjalnie nigdy się Ciebie o to nie pytałem – uniósł jeden z kącików ust i pogładził mój policzek
- Wiesz Kotek… Nie trzeba się pytać o takie rzeczy, to się czuję. Mam nadzieję, że Ty, to czujesz… - to nie było pytanie ale z niecierpliwością oczekiwałam odpowiedzi.
- Czuje… Nawet nie wiesz jak bardzo. Jednak, żeby tradycji stało się zadość… - odsunął mnie od swojego ciała i siadając na brzegu kanapy, spojrzał mi w oczy. Nie byłam do końca pewna co chce zrobić, mogłam się tylko domyślać. Miałam tylko nadzieje, że żaden ślub nie wpadł mu do głowy!
-Marysia, czy zechciałabyś oficjalnie zostać moją dziewczyną? – zapytał. Przez dłuższą chwilę, żadne z nas się nie odzywało, żeby później na raz zacząć chichotać.
- Tak Niallu Horanie, najwspanialszy chłopaku na świecie, zostanę Twoją dziewczyną! A wracając do psa, to pojedziemy do schroniska, nie do hodowli – odpowiedziałam z uśmiechem i przytuliłam Irlandczyka, najczulej jak mogłam. Wiedziałam, że już mu to nie wystarczy. Kiedy poluźniłam uścisk, delikatnie uniósł mój podbródek tak, by nasze spojrzenia znów mogły się spotkać. Poczułam na ustach gorące wargi blondyna, a oblizując je, posmak czerwonego wina, po którym puste już kieliszki stały na ławie. W przypływie uczuć wstaliśmy obydwoje z kanapy. Moje dłonie wplotłam w rozczochraną czuprynę chłopaka, a nogami objęłam jego talię. Niall błądził rękami po moich plecach, jednocześnie idąc w stronę schodów. To był jeden z tych niezapomnianych pocałunków. Ten, którego nigdy się nie zapomina.
Jak na komendę oderwaliśmy się od siebie, kiedy usłyszeliśmy zgrzyt klucza w zamku drzwi wejściowych.
- Cześć zakochani! – krzykną Zayn w naszą stronę
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy? – dokończyła Zuzia, posyłając mi jednoznaczne spojrzenie.
- Nie no co Wy… - mruknęłam, ukrywając niezadowolenie ale zaraz wtrącił się Niall
- W sumie to tak, przeszkadzacie. Właśnie miałem zabrać swoją dziewczynę do sypialni i jeżeli bylibyście tak mili, to możecie udać się do Zayna. Poza tym, czuję, że ja i Mary nie będziemy zachowywać się cicho, więc jeżeli chcecie sobie posiedzieć, to radzę nie w tym domu – zakończył nerwowo, a lekko zszokowaną mnie, przewiesił przez ramię.
-Malik, czy Ty to słyszysz? Zostaję wyrzucona z własnego mieszkania! Nie do pomyślenia! – słyszałam, będąc już na schodach narzekania przyjaciółki, jednak wiedziałam, że nie zostanie w naszym domu i oboje udadzą się do chłopaków.
- Szaleje za Tobą – szepnął Niall wprost do mojego ucha, jednocześnie opierając mnie o ścianę
- A ja za Tobą – odpowiedziałam w chwili kiedy poczułam, że zapięcie mojego stanika zostało rozpięte. Reszty historii domyślcie się sami…
Podsumowując, Drogi Pamiętniku, mam wszystko o czym dawniej,
mogłam tylko marzyć. Mam nadzieję, że kiedyś ktoś przeczyta moją historię i stwierdzi, że
warto walczyć o swoje.
` Dla nas oddam wszystko. Dla Niego oddam siebie.
Hej!
Wiem, że za pewne większość z Was nie pamięta już o istnieniu tego bloga. Nie wywiązałam się ze swoich obowiązków i nie dałam ukończyć opowiadania w obiecanym czasie. Jednak mimo wszystko, muszę się pożegnać. Dziękuję, dziękuję wszystkim - bez wyjątku, za to, że czytaliście i komentowaliście. Za to, że choć nie zawsze byłam w porządku wybaczaliście mi :) Żałuję, że zakończyłam przygodę Mary i Nialla w taki sposób, jednak nie wszystko w minionym czasie układało się po mojej myśli. Jestem pewna, że jeszcze kiedyś coś wyskrobię - bynajmniej mam taki zamiar ;) Nie wiem jeszcze kiedy napiszę coś nowego, bo w tej chwili mam mocne zaległości w szkole, a na wakacje już bukuję bilety do Londynu, może i mnie przydarzy się coś podobnego?
Wiem, że za pewne większość z Was nie pamięta już o istnieniu tego bloga. Nie wywiązałam się ze swoich obowiązków i nie dałam ukończyć opowiadania w obiecanym czasie. Jednak mimo wszystko, muszę się pożegnać. Dziękuję, dziękuję wszystkim - bez wyjątku, za to, że czytaliście i komentowaliście. Za to, że choć nie zawsze byłam w porządku wybaczaliście mi :) Żałuję, że zakończyłam przygodę Mary i Nialla w taki sposób, jednak nie wszystko w minionym czasie układało się po mojej myśli. Jestem pewna, że jeszcze kiedyś coś wyskrobię - bynajmniej mam taki zamiar ;) Nie wiem jeszcze kiedy napiszę coś nowego, bo w tej chwili mam mocne zaległości w szkole, a na wakacje już bukuję bilety do Londynu, może i mnie przydarzy się coś podobnego?
Wasza, Ola.