niedziela, 15 grudnia 2013

Upragniony "Epilog"

- Podasz mi herbatę z kuchni? – zapytałam, sama nie ruszając się z kanapy.
- Dla Ciebie zawsze – usłyszałam w odpowiedzi. Nie sądziłam, że kiedykolwiek, takie proste słowa będą malować uśmiech na mojej twarzy.
- Ciekawe, kiedy włączą z powrotem prąd. Czuje, że ogrzewanie też już siadło a to trwa już od osiemnastej! – Niall zaczął temat siadając obok mnie.
- Nie wiem – rzuciłam, biorąc łyk napoju  - przynajmniej mamy spokój.
- Tak, to prawda. Mogę Cię teraz cały czas przytulać, pod pretekstem zimna – powiedział i jeszcze mocniej objął mnie ramieniem. Lubiłam takie wieczory, chodź w naszej relacji nie było ich dużo. Nie miałam blondyna na wyłączność. Musiałam dzielić się nim z obcymi ludźmi, dlatego cieszyłam się, że elektrownia w końcu się zbuntowała. Nic nie mogło nas rozproszyć, więc nasza rozmowa nie miała końca.
- Mówiłaś kiedyś, że nigdy nie miałaś psa, nie?– wyrwał mnie z refleksji chłopak
- No, prócz okresu kiedy mieszkałam z rodziną Zuzi, to nie. A czemu pytasz? – zaskoczył mnie, zmieniając zupełnie tok rozmowy.
- Tak pytam – odpowiedział na odchodnym .
- Nie wierzę – powiedziałam i zwróciłam jego twarz w swoją stronę – Powiesz mi o co chodzi?
- Pomyślałem sobie, że skoro mam teraz kilka miesięcy luzu, to wybralibyśmy się do jakiejś hodowli i wybrali dla Ciebie psiaka – nie byłam pewna, czy mówi serio – Zamieszkał by z Wami, oczywiście jeżeli Zuzka nie będzie miała nic przeciwko. Bo wiesz, często się nie widzimy i mógłby chociaż w pewnym stopniu mnie zastąpić… - skończył i czekał na moją reakcję. Nie sądziłam, że kiedykolwiek ktoś, będzie mnie tak uszczęśliwiał.
-Tak Niall… Cudowny pomysł, tylko jest mały problem – zaczęłam dość niepewnie, chciałam, żeby trochę się pomartwił
- Co? Ale jaki problem? – zapytał bardziej pobudzony – Przecież zaopiekujesz się nim, ja oczywiście pomogę! Obiec…  Z czego Ty się śmiejesz? – wprawiłam chłopaka w dezorientowanie, nie dziwie się.
- Już Ci tłumaczę – zaczęłam – Bo widzisz… Nikt i nic nie jest w stanie zastąpić mi Ciebie, głuptasie! – spojrzałam na niego i zakończyłam salwą śmiechu
- Jezu… Dlaczego Ty zawsze mnie straszysz?! – wydawał się być oburzony. Nie miałam zamiaru już nic mówić, wiedziałam, że jego fochy nie trwają długo. Poza tym, miałam już sprawdzone sposoby by je pokonać. Jednym z nich, był porządny całus w policzek.
Siedzieliśmy tak jeszcze dobrą godzinę, tylko rozmawiając. Jednak po pewnym czasie, temat zszedł na niebezpieczny tor. Żadne z nas, od mojego wylotu do Polski nie poruszyło tej sprawy.
- Zastanawiam się Mary… Czy gdybym wtedy nie przybiegł za Tobą na lotnisko… To czy Ty… Czy no wiesz… - jąkał się bardziej niż zwykle
- Co takiego? – nie wpadłam na nic sensownego
-No czy wyleciałabyś, zastawiając mnie tutaj samego i wróciła do tego… Jak mu tam? Mateusza? - zakończył myśl, a wzrok zawiesił na wypalonej do połowy świeczce.
- Hej! Spójrz na mnie – poprosiłam – nigdy nie chciałam do niego wrócić. Chciałam po prostu usłyszeć, co ma mi do powiedzenia. Poznając Ciebie, zapomniałam o nim – Niall uśmiechnął się słysząc moje wyjaśnienia.
- A co do zostawienia Cię – zaczęłam na nowo – to miałam zamiar tu wrócić. Poza tym, nie zostałbyś sam. Przecież masz dookoła siebie wspaniałych przyjaciół. Na odpowiedź ze strony blondyna, nie musiałam długo czekać:
- Ale oni to nie Ty – krótko skwitował rozmowę, wywołując rumieniec na mojej twarzy
Około godziny dwudziestej trzeciej, naprawdę zachciało mi się spać. Wtuliłam się w tors Nialla i zamknęłam oczy.  Jednak nie dane mi było zasnąć. Do mojego ucha wlatywały powolne dźwięki, które nudził chłopak. Wiedział, że mnie to ruszy. Wiedział, że to moja ulubiona piosenka.
How long will I need you
As long as the seasons need to
Follow their plan
[…]
How long will I want you

As long as you want me too
And longer by far
[…]
How long will I love you

As long as stars are above you
And longer if I may

Po krótkiej chwili przyłączyłam się do niego. Kiedy obydwoje ucichliśmy Niall się poruszył
-Mary? – zapytał cicho – Śpisz?
- Jeszcze nie, chodź mam taki zamiar – wymamrotałam
- Bo tak sobie odtwarzałem wszystko związane z Tobą… Z nami i doszedłem do wniosku, że nie jesteśmy „parą” – zatkało mnie. Spotykamy się ze sobą od trzech miesięcy, jak można nie nazwać tego związkiem.
- Jak to? – uniosłam tułów i spoglądałam na chłopaka lekko zmartwiona
- Źle mnie zrozumiałaś. Nieoficjalnie owszem, możemy nazwać się „parą”, jednak oficjalnie nigdy się Ciebie o to nie pytałem – uniósł jeden z kącików ust i pogładził mój policzek
- Wiesz Kotek… Nie trzeba się pytać o takie rzeczy, to się czuję. Mam nadzieję, że Ty, to czujesz… - to nie było pytanie ale z niecierpliwością oczekiwałam odpowiedzi.
- Czuje… Nawet nie wiesz jak bardzo. Jednak, żeby tradycji stało się zadość… - odsunął mnie od swojego ciała i siadając na brzegu kanapy, spojrzał mi w oczy. Nie byłam do końca pewna co chce zrobić, mogłam się tylko domyślać. Miałam tylko nadzieje, że żaden ślub nie wpadł mu do głowy!
-Marysia, czy zechciałabyś oficjalnie zostać moją dziewczyną? – zapytał. Przez dłuższą chwilę, żadne z nas się nie odzywało, żeby później na raz zacząć chichotać.
- Tak Niallu Horanie, najwspanialszy chłopaku na świecie, zostanę Twoją dziewczyną! A wracając do psa, to pojedziemy do schroniska, nie do hodowli  – odpowiedziałam z uśmiechem i przytuliłam Irlandczyka, najczulej jak mogłam. Wiedziałam, że już mu to nie wystarczy. Kiedy poluźniłam uścisk, delikatnie uniósł mój podbródek tak, by nasze spojrzenia znów mogły się spotkać. Poczułam na ustach gorące wargi blondyna, a oblizując je, posmak czerwonego wina, po którym puste już kieliszki stały na ławie. W przypływie uczuć wstaliśmy obydwoje z kanapy. Moje dłonie wplotłam w rozczochraną czuprynę chłopaka, a nogami objęłam jego talię. Niall błądził rękami po moich plecach, jednocześnie idąc w stronę schodów. To był jeden z tych niezapomnianych pocałunków. Ten, którego nigdy się nie zapomina.
Jak na komendę oderwaliśmy się od siebie, kiedy usłyszeliśmy zgrzyt klucza w zamku drzwi wejściowych.
- Cześć zakochani! – krzykną Zayn w naszą stronę
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy? – dokończyła Zuzia, posyłając mi jednoznaczne spojrzenie.
- Nie no co Wy… - mruknęłam, ukrywając niezadowolenie  ale zaraz wtrącił się Niall
- W sumie to tak, przeszkadzacie. Właśnie miałem zabrać swoją dziewczynę do sypialni i jeżeli bylibyście tak mili, to możecie udać się do Zayna. Poza tym, czuję, że ja i Mary nie będziemy zachowywać się cicho, więc jeżeli chcecie sobie posiedzieć, to radzę nie w tym domu – zakończył nerwowo, a lekko zszokowaną mnie, przewiesił przez ramię.
-Malik, czy Ty to słyszysz? Zostaję wyrzucona z własnego mieszkania! Nie do pomyślenia! – słyszałam, będąc już na schodach narzekania przyjaciółki, jednak wiedziałam, że nie zostanie w naszym domu i oboje udadzą się do chłopaków.
- Szaleje za Tobą – szepnął Niall wprost do mojego ucha, jednocześnie opierając mnie o ścianę
- A ja za Tobą – odpowiedziałam w chwili kiedy poczułam, że zapięcie mojego stanika zostało rozpięte. Reszty historii domyślcie się sami…


Podsumowując, Drogi Pamiętniku, mam wszystko o czym dawniej, mogłam tylko marzyć. Mam nadzieję, że kiedyś ktoś przeczyta moją historię i stwierdzi, że warto walczyć o swoje.


` Dla nas oddam wszystko. Dla Niego oddam siebie.



Hej!
Wiem, że za pewne większość z Was nie pamięta już o istnieniu tego bloga. Nie wywiązałam się ze swoich obowiązków i nie dałam ukończyć opowiadania w obiecanym czasie. Jednak mimo wszystko, muszę się pożegnać. Dziękuję, dziękuję wszystkim - bez wyjątku, za to, że czytaliście i komentowaliście. Za to, że choć nie zawsze byłam w porządku wybaczaliście mi :) Żałuję, że zakończyłam przygodę Mary i Nialla w taki sposób, jednak nie wszystko w minionym czasie układało się po mojej myśli. Jestem pewna, że jeszcze kiedyś coś wyskrobię - bynajmniej mam taki zamiar ;) Nie wiem jeszcze kiedy napiszę coś nowego, bo w tej chwili mam mocne zaległości w szkole, a na wakacje już bukuję bilety do Londynu, może i mnie przydarzy się coś podobnego? 
Wasza, Ola.

niedziela, 20 października 2013

OPOWIADANIE CZ. XXII

-To może wszystko skomplikować jeszcze bardziej – mówiłam bardziej do siebie niż do Nialla. Musiałam podjąć decyzję, która najprawdopodobniej będzie miała wpływ na moje życie. Co miałam zrobić? Powiedzieć mu, że chłopak, którego kiedyś kochałam… Odezwał się po dwóch latach, prosząc mnie o rozmowę? To chore.
-Co? Co ma wszystko skomplikować? – wyrwał mnie z zadumy, lekko dotykając mojego ramienia
-Nic, o czym musiałbyś wiedzieć. Horan, słuchaj… Myślę, że musimy odpocząć – powiedziałam unikając jego wzroku. Rzuciłam papierosa i nerwowo go przydeptałam. Chciałam ominąć część, w której będzie chciał usłyszeć ode mnie, jakiekolwiek wyjaśnienia. Chyba nie rozumiał tego co mówię, albo nie chciał zrozumieć. Ciężko było mi określić co teraz czułam… Na pewno byłam zdezorientowana. Niall poruszył się, chyba chciał coś powiedzieć.
-Mary… Nie wiem…  Jeżeli tego chcesz – mówił, jednocześnie kręcąc głową.
-Nie to, że chce… Ja tego potrzebuje – mówiąc to w moich oczach, mimowolnie błysnęły łzy. Przywiązałam się do niego.
-To… Ja już sobie pójdę – rzucił na odchodne. Myślę, że gdyby miał siłę, zachowałby się zupełnie inaczej ale przecież sama do tego doprowadziłam. Moja wewnętrzna podświadomość, kazała mi go zatrzymać ale ta niepewność… Obróciłam się na pięcie, a pusty już wzrok zatrzymałam na czubkach moich butów.
W takim stanie doszłam do roześmianego domu. Nie miałam ochoty z nimi siedzieć, jedyne czego chciałam to zaszyć się w pokoju i porozmawiać z moją najlepszą przyjaciółką… Osobą, która nigdy w życiu mnie nie zraniła.
Około godziny dziesiątej wieczorem, wszyscy wyszli z mieszkania.  Jedyny Harry przyszedł do mnie na górę i zapytał co się stało. Nie powiedziałam mu. Nie chce, by wszyscy o tym wiedzieli, tym bardziej Harry, bo to o relacje między naszą dwójką, Niall miał pretensje. Podkreślę, bezpodstawne pretensje!
Czekałam jeszcze pół godziny, zanim Zuzka, raczyła przekroczyć próg naszego pokoju.
-O! Hej, myślałam, że śpisz – powiedziała cicho
-O! Hej, a ja myślałam, że o mnie zapomniałaś – warknęłam na przyjaciółkę
-Marysia! Miałam gości, przepraszam… - zamilkła na chwilę. Może faktycznie nie powinnam tak na nią naskakiwać. To nie jej wina, że wszystko obróciło się w pył – Opowiesz mi co się stało? – dokończyła swoją myśl. Spojrzałam na nią niepewnie i… Rozkleiłam się. Płakałam jak małe dziecko, łkając i próbując wydusić z siebie choćby jedno słowo.
-Ciicho. Nie płacz już. Opowiesz mi, jak będziesz mogła. Będę przy Tobie. Zawsze. Obiecuje – mówiła to tonem mojej mamy, głaszcząc mnie troskliwie po plecach. W końcu uspokoiłam swoje skołatane emocje i usiadłam prosto, ocierając mokre od łez policzki.
-To koniec – powiedziałam krótko – Niall mi nie ufa. Dzwonił Mateusz. Dlaczego ja zawsze muszę wszystko komplikować – znów poczułam bezsilność i chęć płaczu.
-Moment. Mary… Po kolei – poprosiła zdezorientowana Zuzia. Historie zaczęłam od samego początku. Prawdopodobnie, pomogła mi  podjąć najważniejsze decyzje w moim życiu.

****Miesiąc później****

Zastanawiacie się pewnie, jak potoczyły się losy naszej czwórki. Zayn i Harry przez cały czas byli przy mnie, opowiadając co u nich. Koncerty, wyjazdy, wywiady, wycieczki, imprezy. Któregoś dnia, przyłapałam się na tym, że gdy mówią o swoich przygodach, wcale ich nie słucham. Wyłapywałam najważniejsze jak dla mnie informacje, związane z Horanem. Od naszej ostatniej rozmowy, odezwał się tylko raz. Był to sms o treści:
- „Wszystko u Ciebie dobrze? Odezwij się.” Nie odpisałam mu… Być może powinnam ale postanowiłam tego dnia, dać szansę na wyjaśnienia ale… Nie Niallowi, tylko Mateuszowi. Zdecydowałam się wrócić do Polski, na jakiś czas. Zobaczyć się z rodzicami, przyjaciółmi i zabrać rzeczy. Tak, zabrać rzeczy… Jeżeli wszystko pójdzie po naszej myśli, zostaniemy tu na stałe. Nie mieszkamy już u Państwa Hook. Znalazłyśmy świetne mieszkanie na wynajem, z czynszem za półdarmo. Dostałyśmy pracę, jako kelnerki. Chociaż mam nadzieję, że po powrocie, otworzę zakład fotograficzny. Tak to wygląda…
Dziś stoję w kuchni żegnając się ze wszystkimi. Walizki stoją w przejściu, sprawdzam czy wszystko wzięłam. Przyszła cała załoga z wyjątkiem jego… Czułam pustkę, chodź jednocześnie, bardzo cieszyłam się, że zobaczę swoich bliskich. Czas wychodzić, taksówka już czeka.
-„Dowidzenia!” – krzyknęłam po polsku i zamknęłam drzwi samochodu.


*Perspektywa Nialla*

Ostatnimi czasy, nie czułem się dobrze. Tak bardzo chciałem się z nią zobaczyć, tak bardzo mi jej brakowało. Dzisiaj wszyscy poszli do mieszkania dziewczyn, chcieli mi nawet powiedzieć po co ale ja nie chciałem słuchać. A może powinienem?
Tak… To już za długo trwa. Nowy adres jest na lodówce, nie trudno go zapamiętać, przy tak częstym użytkowaniu. Wyszedłem w pośpiechu zakładając bluzę. Nie było ciepło, padał delikatny deszcz, więc z kapturem na głowie ruszyłem przed siebie.
-Cześć! Jest Mary?! – Wparowałem do przedpokoju, szukając swoich przyjaciół.
-On nic nie wie?! – usłyszałem zza ściany głos Zuzi. Była częstym gościem Zayna w naszym domu.
-Czego nie wiem? – zapytałem, świdrując wzrokiem każdą z osób.
-Stary, nie chciałeś nas słuchać, więc nie wiesz – odezwał się Harry – Ona wyjechała. Do Polski.
-Kiedy? – byłem zdruzgotany
-Jakieś trzydzieści minut temu – wtrąciła jej przyjaciółka. To znaczy, że zepsułem wszystko. Zwyczajnie dałem dupy. Z całej siły uderzyłem pięścią w metalową futrynę. Powiem szczerze, że bolało mniej niż to, co czułem teraz w środku.
-Niall! – krzyknął Liam – Masz zamiar się nad sobą użalać? Pozwolisz jej tak po prostu odejść?
Miał racje. Była dla mnie ważna, więc dlaczego miałem się na to godzić!
-Nie… Ja… Ja po prostu nie wiem co mam robić! Dziewczyna, którą kocham właśnie odchodzi! – krzyczałem
-Łap! – usłyszałem obok siebie. Zuzka pociągnęła mnie za kaptur do wyjścia. Co się dzieje? Co my robimy?
-Co Ty wyprawiasz?! – w końcu uwolniłem się z jej uścisku
-Chcesz ją odzyskać? Jeżeli tak, to pośpiesz się i wsiadaj, jedziemy na lotnisko – mówiła dziewczyna, nawet nie patrząc w moją stronę. Biegiem wsiadłem do auta i zapiąłem pasy. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, sunąc londyńskimi ulicami. Nie wiedziałem, że dziewczyny potrafią tak szybko jeździć.
-Powiedziałeś jej, ile dla Ciebie znaczy? – pierwszy raz od wyruszenia, odezwała się do mnie
-Nie… Chciałem… Ale wtedy dostała telefon i… - przerwała mi Trzeciak
-O nie… Tego też nie wiesz. Mary, idiotko! – mówiła to bardziej do siebie, niż do mnie
-Czy ja w ogóle wiem, o czymkolwiek, co tu się dzieje?! – miałem dość wiecznych tajemnic
-Ten telefon… To był Mateusz. Jej były chłopak, poprosił o spotkanie. Jeżeli nie zdążymy… Możesz więcej nie nazwać ją „Swoją Mary” – odpowiedziała, mocniej ściskając kierownice. Zrobiło mi się niedobrze. Przecież to moja wina, że do tego doszło. Dojechaliśmy w niecałe dwadzieścia minut. Pobiegliśmy do środka, poszukując w tłumie znajomej nam sylwetki. Zuzia parę razy pomyliła osoby ale ja, znałem ją na pamięć.
Jest! Daje bilet, wchodzi na pokład. Nie…
-Mary! Marysia Lewandowska! – krzyczałem ale nie słyszała, byłem sfrustrowany. Podbiegłem do wejścia, chciałem ją dogonić. Na próżno. Facet, który sprawdzał bilety nie chciał mnie wpuścić.
-„Czy jest karta pokładowa?” – obiło mi się o uszy
-Nie, ja muszę tylko porozmawiać z tą dziewczyną – mówiłem roztrzęsiony
-Maaaaaaaaaary! – usłyszałem za sobą krzyk, a raczej pisk. Słyszałem echo wydobytego przez przyjaciółkę dźwięku. To było zdecydowanie najdłuższe dziesięć sekund w moim życiu. Wyszła!
-Co? Rety, co wy tu robicie?! – była zszokowana naszym widokiem
-Okej, ruszaj. Zostawię Was – powiedziała Zuzia, poklepując mnie po ramieniu. To jest mój czas, moja jedyna nadzieja, by to naprawić. Horan! Nie schrzań tego.
-Co jest? Niall, co się dzieje? – ciągle dopytywała
-Więc… - zacząłem niepewnie – Chciałem Ci powiedzieć… Nie jedź – póki co, to wszystko, na co miałem odwagę
-Co?! – krzyknęła
-Proszę Cię. Zostań ze mną. Tak bardzo Cię kocham. Nie wyjeżdżaj – błagałem, chodź w jej oczach nie widziałem tych zabawnych iskierek.
-O rany… - chyba nie wiedziała co powiedzieć
-Wiem, że powinienem powiedzieć Ci to wcześniej. Głupio to rozegrałem. Przepraszam, że mówię to dopiero teraz. Kocham Cię. Nie wsiadaj do tego samolotu – coś, a raczej ktoś mi przerwał
-Przepraszam, czy Pani wsiada? – ten facet, działał mi na nerwy
-Hej! Wiem, że mnie kochasz. Wiem to! – mówiłem ciągle trzymając jej dłoń
-Proszę Pani? – koleś zaraz dostanie w zęby
-Muszę… - w końcu coś powiedziała, to już jakiś progres – Iść do samolotu
-Nie prawda – mój świat się załamał
-Muszę. Czekają na mnie. Nie teraz, przykro mi – mówiła to, cofając się już w stronę wejścia na pokład.
-Mary… - ostatni płomyk nadziei właśnie przygasał
-Przepraszam – powiedziała i zniknęła. Stałem tam i myślałem jak to się stało. Znowu wszystko poszło nie tak. Straciłem ją i na jakieś sto procent, nigdy jej już nie odzyskam. Chciało mi się płakać. Poczułem na swoim ramieniu, dłoń Zuzy. Odwróciłem się do niej ze łzami w oczach.
-Myślałem, że zostanie – mówiąc to spojrzałem jeszcze raz na drzwi, którymi wyszła
-Tak mi przykro – odezwała się, a ja wpadłem w jej ramiona. Musiałem się wypłakać. To był mój koniec.

*Perspektywa Zuzi*

Odwiozłam Horana do domu. Był w okropnym stanie. Sama myślałam, że Marysia nie wyleci. Otworzyłam drzwi od mieszkania. Wszyscy siedzieli na tych samych miejscach, jakby nic się nie zmieniło.
-Ej! I co zdążyliście? – zapytał Lou
-Em… Tak, tak. Pogadał z nią ale… Nie została – z każdym kolejnym słowem ściszałam ton swojego głosu. Przez chwilę w pokoju panowała cisza.
-Gdzie Niall? – tym razem odezwał się Liam
-W domu. Chciał być sam – odpowiedziałam szybko. Wokół mojej tali poczułam silny uścisk. Zayn próbował mnie pocieszyć, a przecież to nie ja miałam problem.
*Perspektywa Nialla*
Wszedłem do domu. Był taki pusty, bez pozostałej czwórki. Dlaczego nie została? Przecież powiedziałem jej, że ją kocham. Pierwszy raz w swoim życiu, powiedziałem dziewczynie, że ją kocham. Wbrew wszystkim pozorom, jeżeli darzysz kogoś naprawdę takim uczuciem, nie jest to wcale trudne. Usiadłem na kanapie w salonie i kątem oka, zauważyłem na telefonie stacjonarnym, że mam nieodsłuchaną jedną wiadomość. Nacisnąłem na migający punkt i czekałem. Usłyszałem w tym małym urządzeniu coś, co zupełnie zbiło mnie z nóg.
„Niall, cześć. To ja. Jestem już w samolocie i czuje się paskudnie. Nie tak to sobie wyobrażałam. Zupełnie mnie zaskoczyłeś, tym co powiedziałeś. Siedzę teraz i rozmyślam, co powinnam była Ci powiedzieć. Nawet Ci nie powiedziałam, że też Cię kocham. To jasne, że Cię kocham. Kocham Cię… Kocham Cię… Kocham Cię… Co ja wyprawiam? Kocham Cię! Ugh… Muszę Cię zobaczyć! Muszę wysiąść z tego samolotu – o mój Boże, pomyślałem – Przepraszam, muszę wysiąść z tego samolotu, żeby wyznać komuś miłość.-
-„ Proszę Pani, to nie możliwe”- odezwała się stewardessa
-WYPUŚCIE JĄ! – krzyczałem do telefonu
-„Przykro mi ale musi Pani usiąść” – stewardessa nie dawała za wygraną
-„Błagam, proszę mnie zrozumieć!” – Mary widocznie bardzo na tym zależało
-PRZYNAJMNIEJ SPRÓBOWAĆ! – musiało to wyglądać idiotycznie, prowadziłem konwersacje z telefonem
-Oh! To naprawdę niemożliwe?! Proszę, po pro[…] – automatyczna sekretarka powiadomiła mnie o końcu wiadomości
-Nie, nie! Rety! – zacząłem przyciskać wszystko co popadnie, może jest jeszcze jakaś wiadomość  - Jezu! Wysiadła? Wysiadła?!
-Wysiadłam – usłyszałem za sobą tak bardzo ukochany mi głos. Stała w przejściu. Moja księżniczka, była tu.
-Wysiadłaś… - palnąłem pod wpływem zdezorientowania. Pokiwała głową, a na jej twarzy zobaczyłem subtelny uśmiech. Nie pozostało mi nic innego jak ją pocałować. Trzymałem ją mocno, jakby za chwilę miała mi uciec. Tak bardzo ją kocham. Ona jest moim szczęściem. Ona jest moim sensem. Ona jest moim sercem. 





UWAGA!
Jest to ostatni rozdział. Następnym będzie już epilog. Musiałam zakończyć bloga ze względu na brak czasu. Mam już pomysł na kolejnego,jakże wszystkich chętnych poinformuje, gdy będzie już gotowy.
Kocham i przepraszam, że nie dodałam wcześniej
~Ola

sobota, 12 października 2013

-"KIEDY NEXT?"

Cześć Marcheweczki!

Nowy rozdział, najprawdopodobniej pojawi się dopiero w przyszłym tygodniu. Przepraszam Was bardzo, ale zwyczajnie nie wyrabiam z nauką. Jeżeli uda mi się pouczyć dzisiaj, to MOŻE, napiszę go na jutro ale nic pewnego!

Przepraszam jeszcze raz i obiecuje, że przy tych ostatnich już rozdziałach, będę bardziej słowna!

PS. Tak... Następne 2-3 rozdziały, będą już ostatnimi. Mam w głowie już kolejne opowiadanie, także niebawem będzie nowy blog :) Śledźcie tego, a wszystkiego się dowiecie.

Kocham, Ola

piątek, 4 października 2013

OPOWIADANIE CZ. XXI

Przeprasza, że tak późno dodaję rozdział ale wcześniej nie dałam rady :c
Mam nadzieję że się podoba, bo ja sama mam zastrzeżenia do jednego fragmentu. Ciekawe czy również Wy zwrócicie na niego uwagę. DZIESIĘĆ KOMENTARZY WIDZĘ KONIECZNIE! ♥

Kocham!
~Ola


-Było… Znaczy, z tego co pamiętam, to było w porządku – odpowiedziałam niepewnie
-„W porządku”? Liczyłam na bardziej pikantne szczegóły – mówiła zawiedziona przyjaciółka. Ja jednak, nie miałam czasu tego słuchać. Wiecie, to nie jest fajne uczucie, gdy niczego nie pamiętasz z imprezy. Gdy starasz się, przypomnieć sobie zdarzenia z poprzedniego wieczoru, odkąd rano otworzyłaś oczy.
-Hallo! Słuchasz ty mnie w ogóle? – machała dłonią Zuzia
-Tak… Przepraszam, zamyśliłam się.
-To skoro tak uważnie mnie słuchasz, to może odpowiesz na zadane przeze mnie pytanie? – kombinowała dziewczyna
-Um… - plątałam się we własnej wypowiedzi – Dobra! A jakie ono było?
-Jesteś okropna – przewróciła oczami Zuzka – Dlaczego Niall nie wrócił z Tobą?
Dobre zapytanie. W sumie, sama nie wiedziałam. Miałam nadzieję, że Harry przy śniadaniu coś opowie i mnie oświeci, ale on chyba też nie wiele wiedział. Najbardziej z tego wszystkiego, martwiło mnie to, że blondasek nie odezwał się od wczoraj.
-Jeżeli musisz wiedzieć, to nawet nie wiem, czy był wczoraj w klubie. Harry mówił coś, że Horan przyjedzie później, ale nie dane jest mi tego pamiętać – wytłumaczyłam i głośno westchnęłam.
-Musisz z nim pogadać. Nic innego Ci nie zostało – podsumowała dziewczyna i weszła do sklepu na wprost.

Zakupy trochę mnie odprężyły, ale w raz z ich końcem, zbliżało się spotkanie z chłopakami. Zaprosiłyśmy ich na obiad, z racji nieobecności Państwa Hook. A Niall, nawet nie napisał sms-a. Nic, zero kontaktu. Oczywiście moja duma, nie pozwalała mi skontaktować się pierwszej. Do domu wpadłyśmy jak z procy. Zostało nam niecałe półtorej godziny, a przecież trzeba jeszcze przygotować posiłek. Zuzka wzięła się za ziemniaki i sos, a ja za kotlety z papryką i sałatkę. Między nami panowała nieznośna cisza. Zaczęłam zastanawiać się, czy z czasem nie oddalamy się od siebie. Nawet dzisiejsze zakupy, nie przyniosły mi tyle radości, co zwykle. A może zwyczajnie mi się wydaje? Przecież, każda z nas ma swoje życie… To dziwna sytuacja, trzeba będzie o tym pogadać, później… Gdy skończyłyśmy, ruszyłyśmy z torbami ciuchów do pokoju i przymierzałyśmy ubrania, odpowiednie do wizyty przyjaciół. Chciałyśmy wypaść dobrze, bo Lou i Liam mieli przyprowadzić również swoje drugie połówki. Harry podobno, też ma kogoś zaprosić.
-Założymy sukienki? – zapytałam
-Taki mam zamiar, ale czy to nie zbyt oficjalne? – zapytała z niepewnością Zuzia
-To zależy od fasonu, zaraz Ci coś wybiorę. Czekaj… - uspokoiłam przyjaciółkę, a swoją głowę zanurzyłam w szafie. Po kilku chwilach, obydwie miałyśmy zaplanowany strój. Jak to zwykle bywało, Trzeciak wyglądała... Inaczej. Dziewczyna włożyła na siebie skórzaną spódniczkę przed kolano, a wciągnięta w nią, czerwona koszula w kratę, dodawała jej charakteru. Odkąd pamiętam, byłam bardziej subtelna. Wolałam stonowane kolory, chodź zdecydowanie najbardziej lubiłam zielony. Postawiłam na luźną sukienkę w odcieniu brązu i niezobowiązujące balerinki. Ale ja nie o tym! Dzwonek do drzwi. Ostatnie pociągnięcia szczotką i voila!
-Ja już zejdę otworzyć! – pisnęła i już jej nie było

Z dołu dochodziły odgłosy gwarnej rozmowy i śmiechów. Jednak, wśród nich nie udało mi się rozpoznać dźwięku, tak przeze mnie lubianego.
-Dlaczego go nie ma? – stanęłam na schodach i zmierzyłam wzrokiem naszych gości
-No myśleliśmy, że może Ty coś wiesz – odrzekł lekko przestraszony Harry
-Ja? A to niby dlaczego? – byłam wręcz zdziwiona
-Od rana nie wychodzi z pokoju, a jak powiedziałem, żeby się szykował, bo umówiliśmy się z wami na obiad, to kazał mi się, cytuje: „odpieprzyć” – tłumaczył Harry. Zmartwiło go zachowanie Nialla, może nawet zabolało. Co się z nim dzieje? Mieć w nosie mnie, to jedno, ale mieć w nosie swoich najlepszych kumpli? I to jeszcze od tak, bez żadnego powodu? To nie wyglądało dobrze. Bez słowa chwyciłam torebkę i trzasnęłam drzwiami frontowymi. Postanowiłam wyjaśnić zaistniałą sytuację, tak szybko jak to możliwe. Byłam zdezorientowana. Myślałam nad tym dopóki nie znalazłam się przed domem chłopaków. Nacisnęłam dzwonek i trzymałam, aż nie usłyszałam kroków.
-Czego?! – burknął, nawet nie patrząc mi w oczy.
-Cześć, tak w ogóle… - zwróciłam uwagę na swoją osobę
-Ty? Co tu robisz? Nie siedzisz sobie ze Stylesem? – nie krzyczał, był… obojętny, a to denerwowało mnie jeszcze bardziej
-Co Ty wygadujesz?! Spójrz na mnie! – dopiero teraz, gdy podniósł wzrok na moją twarz, mogłam zauważyć, że płakał. Może niezbyt obficie, ale jednak – Powiesz mi o co ci chodzi?
-W co ty grasz? – zaczął - Zdecyduj się. Albo ja, albo on. Nie myśl sobie, że wszystko zawsze ujdzie ci na sucho. Nie boisz się, że prasa wyzwie cię od dziwki? Może pochwalisz się, który z nas jest lepszy? – wyglądał jakby mnie nienawidził. Wyraz jego twarzy, nie uspokajał mnie, tak jak zawsze – Chciałem ciebie, tylko ciebie… Zaufałem ci jak nikomu innemu. Pewnie myślisz teraz, że jestem zwykłym debilem, bo krótko się znamy bla, bla,bla… A z Harrym to niby dłużej, niż ze mną? Nie roz…
-Zamknij się! – musiałam przerwać gadanie tych głupot, nie mogłam ich słuchać. Każde słowo, które wypowiadał, raniło mnie jeszcze bardziej –Może gdybyś zapytał, wiedział byś, że czekałam wczoraj na ciebie. Martwiłam się!
-A wtedy, jak tuliłaś się do mojego kupla, wtedy też się martwiłaś? – był taki arogancki, jakbym nic dla niego nie znaczyła
-Za kogo ty mnie masz? Myślisz, że jestem pierwszą lepszą, która łasi się do każdego chłopaka? Sam mówiłeś, że mnie znasz… Widocznie, myliłeś się Horan. Bardzo. – Byłam bliska płaczu.
-A wiesz dlaczego? Bo nie wiem co czujesz. Za każdym razem, kiedy staram się być bliżej, zachowujesz się jakbym miał cię oparzyć. Gdy widziałem cię wczoraj z nim… Wyglądałaś na szczęśliwszą – Niall ściszył ton swojego głosu
-Skąd możesz to wiedzieć? Zapytałeś mnie o zdanie?
-Mary… Ja… Nie wiem co ty do mnie czujesz. Bawisz się ze mną. Widziałem, że ci zależy, ale te emocje były kruche. Na domiar tego, wczoraj ten klub. Powiedz mi co czujesz, raz bądź ze mną zupełnie szczera, nie dając mi powodów do wątpliwości – odparł, patrząc głęboko w moje rozszerzone źrenice. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam słowny szturm.
-Ja po prostu boję się tego, że ktoś mnie zrani. Nie należałam i nie należę do osób odważnych i już nigdy nie będę starała się, kimś takim być. Może to dziwne z twojego punktu widzenia, ale przeszłam trochę w życiu i nie ufam każdej napotkanej osobie, jak przedtem… Tobie zaufałam i wiem, że to nie są pozory. Wiem, że to co do ciebie czuje, jest czymś najlepszym co miałam do tej pory. Przy tobie, mogę być sobą i czuć się niesamowicie. Nie ma nic pomiędzy mną a Harrym. Zawiodłeś mnie, swoimi podejrzeniami i brakiem zaufania. Dodatkowo, twoje słowa zraniły mnie bardziej, niż cała ta sytuacja. Nie znasz mnie, tak dobrze jak mówiłeś. Nic o mnie nie wiesz. Nie poznałeś mnie i nie wiem, czy kiedykolwiek już poznasz. Spójrz w lustro Horan i przyznaj się sam przed sobą, że schrzaniłeś – skończyłam ocierając łzę, która samotnie podążała wzdłuż mojej twarzy.
Widziałam zaskoczenie w jego oczach. Nie spodziewał się, tak śmiałej wypowiedzi z mojej strony. Czułam, że ślad na policzku znów staje się widoczny. Płakałam, chodź nie chciałam tego robić. Podczas swojego „przemówienia”, doszłam do wniosku, że jestem straszną hipokrytką. Założyłam zasadę, że pierw się poznamy… W tym czasie, zdążyłam go już pokochać. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak trudno było się przyznać do tego, przed samą sobą. Takie uczucie, rodzi się tygodniami, a często również miesiącami. Więc, jak mogło do tego dojść? Byłam ostrożna i rozważna, ale myśl, że przez jakieś niedomówienie, mogłam go stracić wzbudzało we mnie rozpacz. Już raz straciłam kogoś na kim mi zależało, nie popełnię drugi raz tego samego błędu… Nie w tym wcieleniu. Horan siedział cicho, jakby jeszcze nic do niego nie dotarło. Miałam dosyć na dziś „poznawania siebie”. Chciałam iść, daleko od tego patosu. Chwyciłam za furtkę i ostatni raz spojrzałam w jego stronę. Nie ruszył się, a ja naprawdę nie miałam siły z nim walczyć.
-Mary… - usłyszałam szept, lecz nie odwróciłam się – Mary! Stój! Zaczekaj, proszę… - mówił Niall, łapiąc mnie za nadgarstek.
-Chcesz jeszcze obgadać to, jaka ze mnie „dziwka”? Może, masz coś jeszcze na mnie? A może byłam z tobą za mało szczera? Może chcesz znać jeszcze dni w których dostaję okres?! – zatrzymałam się i dałam upust swoim emocjom.
-Ja… - otworzył usta, ale nie dane było mu dokończyć. W torebce rozbrzmiał radosny dzwonek, który zupełnie nie pasował do sytuacji, w której aktualnie się znajdowałam. Na ekranie był nieznany numer - Polski. Zdziwiło mnie to. Postanowiłam nie zwlekać i… rozłączyć się. To nie była dobra chwila na pogaduszki, przez komórkę. Zanim jednak, zdążyłam wrzucić sprzęt do torebki, numer wyświetlił się jeszcze raz. Cóż… Może to coś ważnego? Może coś z rodziną?
-Słucham? – odebrałam delikatnie spięta
-Nareszcie! – głos w słuchawce wydawał się być znajomy
-Kto mówi? – wciąż nie mogłam rozpoznać rozmówcy
-Em… Jeżeli powiem, możesz nie chcieć ze mną rozmawiać – chłopak jąkał się
-Jeżeli nie powiesz, tak czy siak, nie będę chciała z tobą gadać – dałam ukryte ultimatum
-Mateusz… - szepnął
-Jaki Mate… - przerwałam, już wiem dlaczego głos wydawał mi się taki znajomy – Skąd… Skąd masz mój numer? I w ogóle, jak śmiesz do mnie dzwonić!
-Musimy się spotkać. Wiele rzeczy chciałbym ci wyjaśnić. Proszę, nie chce wiele – ciągle szeptał chłopak
-Nie… To ja cię proszę. Nie dzwoń nigdy więcej. Nie proś mnie o spotkanie. Nie ma cię od dawna, przyzwyczaiłam się. I tak, nie miałabym czasu dla ciebie, jestem w Londynie. Minęły prawie dwa lata! – byłam w szoku
-Byliśmy młodzi. Ja o tobie nie zapomniałem. Po prostu… Nie byłem w stanie spojrzeć ci w oczy, po tym co zrobiłem. Byłem głupi… Błagam, ja przylecę tylko daj mi się wytłumaczyć – to zdecydowanie za wiele. Dlaczego w takim momencie?
-Nie wiem… - rzuciłam – zastanowię się, dam ci znać telefonicznie – odpowiedziałam Mateuszowi i wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
Wyobrażacie sobie kalejdoskop wspomnień? To właśnie, miałam teraz w głowie. Wszystko, co było związane z nim powróciło, w tak zaskakującym tempie. Rozmowa po polsku, nie ułatwiła Horanowi zrozumienia problemu. Było mi to nawet na rękę. Ocknęłam się i sięgnęłam do torebki. Jest! Wzięłam biały filtr do ust i zaciągnęłam się antystresowym dymem.
-Co ty robisz? – Niall był przerażony, w końcu pierwszy raz widział mnie z papierosem w dłoni
-To, co widzisz – odpowiedziałam, wypuszczając małe kółeczka.
-Nawet tego nie wiem… Dlaczego mi nie powiedziałaś? – dopytywał, chyba wciąż jeszcze nie wierząc.
-Bo nie było takiej potrzeby, to raz, a dwa - nie było okazji – byłam teraz tak samo obojętna, jak on przed pięcioma minutami
-To może powiesz mi chociaż kto dzwonił i czym cię tak zdenerwował? – zapytał dając krok w moją stronę.
-To[…]
 
 

piątek, 27 września 2013

KOCHAM WAS!

Pękły cztery tysie :D Razem z nimi pękam z zachwytu! Nie sądziłam, że będzie tyle odwiedzin, kiedy zakładałam bloga. Dziękuję Wam jeszcze raz z całego, mojego maluczkiego serduszka ♥
~Ola

Porcelanowa dwudziestka! +PODZIĘKOWANIA

Cześć Moi Kochani Czytelnicy!
Dzisiaj będzie porcelanowy rozdział XX :) Pod poprzednim postem było tyle komentarzy ile chciałam, więc pod tym chapterem również chce widzieć DZIESIĘĆ KOMENTARZY! I dodam jeszcze, że nie obiecuje, że kolejny pojawi się równo za tydzień, ze względu na moje zaległości w nauce z powodu choroby... Przepraszam z góry!


Zastanawiacie się pewnie, dla kogo te podziękowania. Więc, na pewno są one dla tych, którzy czekają i czytają każdy rozdział opowiadania - Dziękuję!
Jednak największe ślę Klaudii, która tak wiele dla mnie zrobiła. Pomagała mi, motywowała, pokazywała mi moje błędy i uczyła je eliminować. Bez niej, nie było by Nialla i Mary, nie byłoby opowiadania i nie byłoby bloga. Wiele razy dziękowałam jej za bezinteresowność, którą mnie obdarzyła i w całym swoim życiu nie spotkałam osoby równie szczerej i pomocnej jak ona. Jeżeli mam być szczera, to nie znamy się osobiście i dlatego jestem jej tak bardzo oddana. Nie musiała przejmować się mną i moimi postępami, a jednak to robiła. KLAUDIO, WIEM, ŻE PISAŁAM CI TO JUŻ MULTUM RAZY ALE TE PODZIĘKOWANIA SĄ PUBLICZNE I OFICJALNE :) ♥

A teraz już Was nie zanudzam i życzę miłej lektury!
~Ola


- Cześć, Śpiochu – usłyszałam w słuchawce znany mi głos.
- Liam? – zapytałam dla pewności.
- Mhm, dzwonie zapytać czy nie chciałybyście wybrać się dzisiaj z nami do klubu? Impreza zamknięta!
- Hm… Nie wiem jak będzie czuła się Zuzia, bo jest właśnie z Zaynem u lekarza – odpowiedziałam z nutą smutku, przydałoby się potańczyć.
- O! Z Niallem chyba też jest coś nie tak, bo na próbie był nieprzytomny, a zaraz po niej położył się spać, może zarazili się od siebie nawzajem? – zapytał, a na mojej twarzy zagościł cwany uśmieszek.
- Na pewno nie, może po prostu jest zmęczony. Co do klubu… Zapytam Zuzki i napiszę ci smsa, ok? – zmieniłam temat, bo jeszcze chwila i palnęłabym coś głupiego.
-Dobra, to czekam – zaraz po tych słowach pojawił się sygnał zakończonej rozmowy.
Okej, dochodzi trzynasta… Nie mogę siedzieć cały dzień w szlafroku. Wzięłam swoje szare dresy, białą bokserkę i ruszyłam do łazienki. Podczas, gdy na moje ciało spadały stróżki wody, ja byłam zajęta zupełnie czymś innym. Myślałam intensywnie o tym, co powiedział Malik. Mądry chłopak, nie chce oszukiwać siebie i Zuzi, więc czeka do momentu, w którym będzie pewny na sto procent. Może powinnam wziąć z niego przykład? Żadnych deklaracji, na razie poznawanie siebie nawzajem... Tak, to dobry plan – zakończyłam i wyszłam z kabiny.
Przed godziną piętnastą byłam obrobiona ze wszystkim, łącznie z posprzątaniem pokoju i spodni spod łóżka. Schodząc na dół, do domu akurat wchodziła moja przyjaciółka.
- I jak wizyta? – zapytałam na poczekaniu.
- Przeziębienie. Przepisał mi leki na wzmocnienie i coś gorącego do picia. Mówiłam, że to nic powaaa… psik! …żnego - odpowiedziała, lekko pociągając nosem.
- Oj Trzeciak, Trzeciak… Tak swoją drogą, słuchaj. Dzwonił do mnie Liam, pytał czy wybierzemy się dzisiaj z nimi do klubu, czujesz się na siłach? – badałam sytuację.
- Hm… Ja raczej nie idę, umówiłam się z Zaynem na seans filmowy. Ale jeżeli chcesz to idź! Nie psuj sobie wieczoru przez moją chorobę – prosiła dziewczyna, parząc herbatę.
- Skoro tak, to się zastanowię… Mnie też zalej, proszę.
- Ok, idziemy coś obejrzeć? – zapytała, podając mi kubek parującej cieczy.
- Z tobą zawsze i wszędzie – rzuciłam, a zaraz po tym obie wybuchłyśmy śmiechem.


- Strasznie durna ta komedia! – skomentowała film Zuzia.
- Ten rodzaj filmów ma taki być, byś miała z czego się śmiać – wytłumaczyłam.
- Zawsze musisz dodać swoje pięć groszy – westchnęła i zabrała naczynia do kuchni.
Kilka sekund później dostałam smsa. Racja! Miałam przecież napisać Liamowi czy idę! Ale jestem roztrzepana – zganiłam się w myślach.
„Dalej nie dostałem odpowiedzi. Czas ucieka Mała :D” – przeczytałam wiadomość.
Zastanawiałam się czy wypada mi zostawić chorą przyjaciółkę samą w domu, ale przecież przychodzi do niej Malik, a ja nie będę robiła za przyzwoitkę.
„Ja z chęcią z Wami pójdę ale Zuzia ma niestety inne plany” – wystukałam.
- ZUUUUZIA! – krzyknęłam na cały dom.
- CZEEEEGO?! – odburknęła w tej samej tonacji dziewczyna.
Przybiegłam do niej i zaczęłam rozmowę.
- Jako, że zostałaś mianowana moją BFF masz za zadanie pomóc mi, wyszykować się na imprezę! – rzuciłam i poklepałam ją po ramieniu.
-Uff. Jak dobrze, że idziesz! – powiedziała to z wyraźną ulgą w głosie.
- Że co proszę?! – byłam trochę oburzona.
- No… Jakoś nie widziało mi się, żebyś siedziała ze mną i Zaynem… Przepraszam, ale taka prawda – wytłumaczyła i dała buziaka w policzek. Cóż, to logiczne…
- Racja. To jak z tym pomaganiem? – dopytywałam.
- Pewnie! Ile mamy czasu?
Właśnie! Ja nie wiem, na którą idziemy. Pobiegłam do salonu po telefon. Okazało się, że mam wiadomość zwrotną.
„Wiem, bo Zayn też nie idzie ;) W klubie będziemy o 20. Podjechać po Ciebie?”
„Nie dziękuję, przejdę się. Do zobaczenia x” – odpisałam i wróciłam do przyjaciółki.
- Mamy dwie i pół godziny, zdążymy? – byłam lekko zmartwiona, dla mnie to mało czasu.
- Uhuhu! To do roboty! – zarządziła i pociągnęła mnie za sobą na górę.

Po dwóch godzinach przymierzania, dopasowywania i rozrzucania ciuchów, wybrałyśmy luźny zestaw. Były to bordowe rurki, top z motywem tygrysa i biały żakiet na ramiona. Dodatki i buty pożyczyła mi Zuza. Nie powiem… Podobało mi się to, jak wyglądałam. Postanowiłam, że włosy zostawię w spokoju i byłam gotowa do wyjścia. Zostało mi pół godziny na dojście do klubu, w sam raz! Uściskałam przyjaciółkę i wyszłam z domu.
Na zewnątrz było już dosyć ciemno, ale nie tak, bym bała się iść sama. Spojrzałam na smsa z adresem i dumnie podążałam przez londyńskie ulice. Po niecałych dwudziestu minutach dostrzegłam tłum ludzi i bramki z czerwonymi sznurkami. Faktycznie impreza zamknięta… W sumie, nie ma się co dziwić. Nabrałam w płuca powietrza i zaczęłam przeciskać się przez tłum, szukając chłopaków. Bez nich mnie nie wpuszczą, nie ma szans. Po kilku chwilach doszłam do wniosku, że w ten sposób ich nie znajdę. Wyjęłam telefon i wybrałam numer Payna ale w tej samej chwili zobaczyłam podjeżdżające auto. Znam je… To przecież samochód Lou!
- Czeeść! – Krzyknęłam i ucałowałam każdego z nich ale chwila… Kogoś mi tu brakowało. Zayn jest u nas, Liam , Lou i Harry tutaj… A Niall?
- Nie zgubiliście czasem kogoś? – zapytałam zupełnie neutralnie, tak jakby wcale nie miało to dla mnie znaczenia.
- Spał przez cały dzień, więc nie zdążył się wyszykować. Przyjedzie trochę później – odpowiedział Harry.
- Mhm – rzuciłam i odwróciłam wzrok.
- To co idziemy?! – krzyknął Louis, tak, że aż podskoczyłam.
Tylnym wyjściem bez problemu dostaliśmy się do środka. Klub był duży, nawet bardzo. W powietrzu unosił się zapach tytoniowego dymu, alkoholu i potu.
- Normalka – powiedziałam sama do siebie.
- Idziemy się czegoś napić? – usłyszałam za sobą głos Hazzy.
- Jasne! – odpowiedziałam i chwyciłam chłopaka za rękę, by nie zgubić się w tłumie.
Parę kolorowych drinków zrobiło swoje i po niepełnej godzinie byliśmy ze Stylesem w wiadomym stanie. Było nam bardzo wesoło! Harry to cudowny chłopak, bardzo pewny siebie. Wspaniale się dogadujemy, jak przyjaciele z dzieciństwa. Będzie dobrym kumplem. A Nialla jak nie było, tak nie ma… DJ zapuścił kawałek wolniejszy od reszty […]
*Perspektywa Nialla*
- Cholera! – mówiłem do siebie – jak ja ją tu znajdę? Trzeba było wstać wcześniej Horan! – Zganiłem sam siebie. Przeciskałem się pomiędzy tańczącymi i pijanymi już ludźmi. Błądziłem tak dobre parę minut i w końcu przy jednym ze stolików zobaczyłem Lou i El.
- Siema! Gdzie reszta? – krzyczałem, muzyka zakłócała odbiór.
- W końcu Niall! Ile można się szykować? A szzczerze mówiąc, to nie wiem. Liam był z Dan na pufach, a Mary i Harrego nie widziałem odkąd tu weszliśmy – odpowiedział, również krzycząc. Trochę zmartwiło mnie, że nikt nie widział szatynki. Mogło jej się coś stać… Pomyślicie, dlaczego nie martwię się o swojego kumpla, którego również nikt nie widział? Po prostu znam go nazbyt dobrze. Pewnie pałęta się gdzieś, szukając dziewczyny do wyrwania. Cały Styles…
- Dobra, pójdę ich poszukać – rzuciłem i odwróciłem się na pięcie. Gdzie teraz? Przejdę wzdłuż baru, może tam siedzi. Ostrożnie przepychałem się przez tłum, który teraz się trochę uspokoił, bo z głośników uwolniła się wolna melodia. I nagle coś mnie uderzyło…. Zobaczyłem… ICH… Mary i Harrego… RAZEM! To nie może być prawda. Tańczą. Tak blisko siebie. Jak ja i ona na ognisku. To boli. Nie chciałem na to patrzeć… Nawet nie chciałem, żeby mi to tłumaczyli. Jestem więcej niż pewny, że do czegoś doszło... W końcu to „cały Styles”. Nic tu po mnie, wychodzę!


*Perspektywa Mary*
Loczek zaprosił mnie do tańca, zgodziłam się. Przecież nie będę przez cały wieczór grzała stołka! Dochodziła pierwsza w nocy. Byłam taka zmęczona, że nie miałam siły ustać na nogach. Położyłam głowę na klatce piersiowej chłopaka. Przypominało mi to taniec z Niallem. Swoją drogą… Kilka chwil temu, wydawało mi się, że go widziałam… Ale to pewnie przez alkohol.
- Mary! – wołał Harry – Malutka, chodź wezwiemy taksówkę i pojedziesz do domu, co? – zadał pytanie, a ja tylko kiwnęłam głową, na znak zgody. Ruszyliśmy w stronę stolika, gdzie siedziała cała reszta, by się pożegnać. Już ich nie słuchałam, mamrotałam coś pod nosem. Wyszłam z klubu opierając się o ramię Hazzy. Dalszego ciągu zdarzeń, niestety, już nie pamiętam.

*Rano*
- Imprezowiczko! Wstawaj! Już dwunasta! – do moich uszu dobiegły słowa Zuzi.
- Już, już! Jeszcze minutka… - rzuciłam i przykryłam się po uszy pierzyną.
-Nie ma mowy! Zwijaj się, bo idziemy na zakupy! – nie dawała za wygraną dziewczyna, po czym ściągnęła ze mnie okrycie.
- Zabije cię kiedyś, przysięgam! – warczałam na przyjaciółkę.
- Pośpiesz się, bo śniadanie czeka, a ty nie wyglądasz… dobrze – przechyliła głowę, cicho się śmiejąc.
- Przecież wstaje, nie widać?! – odburknęłam, ale jej już nie było. Szczerze mówiąc, nawet nie miałam kaca. To dobrze, aczkolwiek dziwne… Zabrałam swoje zwłoki z łóżka i ruszyłam do łazienki. Po relaksującym prysznicu, wrzuciłam na siebie beżowe spodnie i jakąś bluzkę z ptakiem na piersi. Pamiętam, że gdy przyniosłam ją do domu, przestała mi się podobać… Może teraz wróci do łask. Na nogi wciągnęłam ulubione trampki, a włosy po wysuszeniu zaplotłam w warkocza.
Gdy zeszłam na dół moim oczom ukazała się grupka znajomych. Zuzia, Zayn i Harry siedzieli w kuchni i pili poranną kawę.
- Trzymaj – powiedział mulat i podał mi kubek.
- Dziękuję. A mogę wiedzieć, co wy tu robicie? – zapytałam, biorąc pierwszy łyk.
- Harry nie był w stanie wrócić do domu, a Zayn zwyczajnie zasnął – odpowiedziała Zuza.
- Wszyscy mamy szczęście, że wujostwu nawaliło auto i musieli zostać u znajomych na noc – wtrącił Harry.
-To prawda Lewandowska! Gdyby zobaczyli w jakim stanie wróciłaś, na pewno nie wyszłybyśmy przez kolejny miesiąc z domu – dodała Zuzia i skarciła mnie wzrokiem.
- Przepraszam – szepnęłam, a na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.
Po udanym śniadaniu chłopaki udali się do siebie, a my ruszyłyśmy podbijać galerie handlowe.
- Opowiesz mi w końcu jak było? – zaczęła temat przyjaciółka.
- Było […]


sobota, 21 września 2013

OPOWIADANIE CZ. XIX + INFORMACJA

Cześć Misiaki ♥
Z poprzednią częścią pękły TRZY TYSIĄCE wyświetleń :) To naprawdę mega radość! Jedyne czego chciałabym więcej, to tych komentarzy, których swoją drogą i tak przybywa. Więc od tego rozdziału, jeżeli nie będzie DZIESIĘCIU komentarzy, nie wstawię kolejnej części. Taki mały szantaż :P Jeżeli będzie ich właśnie tyle pod dalszymi postami, zniosę regułę i będę wstawiała co tydzień ;)
Życzę miłej lektury części dziewiętnastej!
Buziaki
~Ola


Nie wiem, która była godzina ale niedługo później, ze snu wyrwały nas odgłosy na schodach. Kaszel, perę niecenzuralnych słów i jedno naprawdę siarczyste kichnięcie. Widzicie? Takie moje szczęście. Niall wystrzelił jak proca w kierunku okna, mierząc mnie wzrokiem. Nie chciałam by wychodził… Było tak idealnie.  Już przekręcał klamkę, ale nie mogłam go wypuścić bez pożegnania.
- Hej! A ty zamierzasz tak po prostu wyjść? Ani me ani be? – zapytałam z wyraźną pretensją w głosie.
- Myślałem, że nie mamy na to czasu – odpowiedział i ruszył w moją stronę.
Tak sobie myślałam, czego oczekiwałam od niego w tej chwili? Pocałunku, przytulenia czy może zwykłego „dobranoc”? Nie byliśmy na tym etapie znajomości, by całować się na każde pożegnanie. Mój dylemat jak zwykle coś przerwało. Poczułam na swoich zarumienionych policzkach duże dłonie, a na ustach delikatny pocałunek – czyli jednak jesteśmy na tym etapie – mimowolnie się uśmiechnęłam, lecz klamka w drzwiach zaczęła się ruszać i nasze czułości musiały zostać odłożone na boczny tor.
– Do widzenia – rzekłam, spoglając na zegarek, który wskazywał godzinę szóstą czternaście. Nie odpowiedział, biegiem ruszył do okna. Pomachał mi jeszcze i zniknął.
- Dlaczego zamknęła te cholerne drzwi?! – usłyszałam zza ściany. Yhym, to zdecydowanie Zuzia.
- Czas rozpocząć grę aktorską – powiedziałam sama do siebie. Przymrużyłam oczy, potargałam włosy i byłam gotowa do konfrontacji. Przekręciłam zamek w drzwiach, a do pokoju wparowała zakatarzona dziewczyna.
- Po co zamykałaś te drzwi? – zapytała, a ja udając zaspaną tylko mruknęłam coś w odpowiedzi. Przyjaciółka rzuciła się na łóżko, ciężko oddychając. Idąc w jej stronę nadepnęłam na coś… Materiał jeans… Spodnie… Męskie spodnie! Oczy otworzyłam szeroko z przerażenia. Szybko i niepostrzeżenie kopnęłam je pod łóżko. „Mary idiotko!” – skarciłam się w myślach.
Za dużo wrażeń jak na jeden dzień i noc. Muszę się zdrzemnąć. Ciekawe co u Horana? Która godzina? W pół do siódmej… No pięknie! Moja pokusa była zbyt silna i musiałam wysłać blondynowi sms-a.
„Dziękuję” – wystukałam szybko i w takim samym tempie dostałam wiadomość zwrotną.
„Nie masz za co, śpij słodko xx”.
– Teraz na pewno usnę – pomyślałam i odpłynęłam do krainy Morfeusza z uśmiechem na ustach.

*Rano*
Powiem szczerze - wyspałam się. Spojrzałam na radio koło łóżka - za dwadzieścia dwie jedenasta.
- Uhuhu – pomyślałam. Zuzi nie było w łóżku, a z tego jak wyglądała dzisiejszego ranka, da się wywnioskować, że jest chora. Ciekawe gdzie ją wywiało… Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam do kuchni. Państwa Hook nie było w domu, szczerze mówiąc - pasowało mi to. Czułam się bardziej swobodnie. Z kuchni dochodziły dźwięki rozmowy telefonicznej, po głosie poznałam, że to moja przyjaciółka. Zastanawiałam się czy wypada mi podsłuchiwać, ale w zasadzie nie miałam wyjścia.
- Mhm… Nie, nie musisz… Poradzę sobie, naprawdę!... No dobrze, skoro nalegasz – uległa i zachichotała. – Czekam na ciebie, do zobaczenia – zakończyła rozmowę i wyłączyła gotującą się wodę w czajniku.
- Nie trzeba było podsłuchiwać, sama bym ci powiedziała – wypaliła, nawet nie patrząc w stronę ściany, za którą stałam.
- Ojej no… Skąd mogłam wiedzieć? A tak w ogóle to z kim rozmawiałaś? – zapytałam ciekawa.
- Malik przyjedzie, zawieźć mnie do lekarza. Mówiłam mu –zakasłała - że to nie jest konieczne, ale uparł się okrutnie – zakończyła pociągając nosem.
- Eh… Podzielam jego zdanie, musisz zacząć brać jakieś leki. Mierzyłaś już gorączkę? – wypytywałam Zuzię.
- O mnie się nie martw. Ty lepiej uważaj z tą pergolą. Następnym razem niech wejdzie drzwiami – rzuciła z cwanym uśmiechem.
To jakieś żarty?! – przeszło mi przez myśl.
- Ale… Skąd… Jak ty… Skąd wiesz?! – wydukałam niepewnie.
- Sztuka dedukcji oraz dobre zmysły słuchu i wzroku, Kochana – zaśmiała się i ruszyła do salonu. Otuliła się kocem i usiadła z kubkiem gorącej herbaty na kanapie. A ja? Ja stałam ciągle i gapiłam się w miejsce w którym przed chwilą była. Przed nią nic się nie ukryje, powinnam była o tym wiedzieć.
- Ale ty nie mogłaś go widzieć! – krzyknęłam oburzona i wparowałam do pokoju.
-Oczywiście, że mogłam i widziałam – uśmiechnęła się przebiegle, zresztą jak zawsze.
- JAK?! GDZIE?! – nie mogłam powstrzymać swojego poirytowania.
- Kochana, słodka, głupiutka Mary – zaczęła i tym zdaniem wcale nie złagodziła mojego zdenerwowania. – Zapomniałaś, że na korytarzu też jest okno?
- O RETY! – panikowałam w myślach – czyli każdy z domowników mógł to zobaczyć, gdyby tylko wyszedł poza swój pokój!
- Uh uh uh! – usłyszałam dźwięk który zawsze wydawała z siebie Zuzia gdy miała z czegoś satysfakcję. – Idę się szykować. Gdyby Zayn przyszedł wcześniej wpuść go… Tylko drzwiami, nie oknem! – zakończyła salwą śmiechu.
- Ha ha ha – odpowiedziałam bardziej sarkastycznie niż zwykle. – Idź już, bo zaraz nie będziesz jechała do lekarza z powodu przeziębienia tylko „znacznego uszczerbku na zdrowiu”!
Nie odpowiedziała, ale słyszałam jak śmieje się sama do siebie. Ciężko się z nią żyje,  naprawdę. Udałam się do kuchni i zrobiłam sobie pyszne śniadanie – tost z serem i dżemem – do tego filiżanka kawy z mlekiem i mogłam już normalnie funkcjonować. Przy ostatnim łyku, usłyszałam dzwonek. Mocniej przewiązałam szlafrok w pasie i ruszyłam w stronę drzwi.
- Cześć! Myślałem, że tylko Zuza jest chora. Wyglądasz okropnie! Może też się z nami zabierzesz? – tempo, w którym mówił można było porównać do karabinu maszynowego, a jego słowa były niesamowicie „uprzejme”.
- Witaj Malik… Nie, nie jestem chora! Ja tak wyglądam co rano! – odburknęłam i uderzyłam chłopaka w ramie.
- Hej, hej, hej! Ja tylko żartowałem, bez nerwów – zaśmiał się i dał buziaka w policzek na dzień dobry.
- Eh… Zuzia jest na górze, musisz poczekać. Chcesz coś do picia albo do jedzenia? – zapytałam już bardziej uprzejmie.
- Kawy, jeżeli byłabyś taka miła. Aha! I czy mógłbym gdzieś cośn przypalić? – zaraz po tych słowach stanęłam jak wryta. Co to za dziwne określenie?!
- W sensie, że zapalić?
- No tak, tak! – odpowiedział lekko rozbawiony moją reakcją.
- W kuchni w oknie jeżeli chcesz, ewentualnie jeszcze przed domem – rzuciłam możliwościami.
-To zostanę tutaj, poczekam na tą kawę – zdecydował a z kieszeni w kurtce wyjął paczkę papierosów.
- Poczekaj tu! – powiedziałam i pobiegłam na górę po swoją dawkę nikotyny.
- Jestem! – krzyknęłam i podeszłam do otwartego już okna.
- O! Co ja widzę?! Niall wie, że palisz? – zadał pytanie, odpalając papierosa.
- Nie, nie musi, bo palę sporadycznie – rzekłam, wypuszczając pierwszą chmurę dymu.
- Mhm… Też tak mówiłem – pokiwał głową z niedowierzaniem.
- A tak swoją drogą Zayn… - zaczęłam temat – ile łączy cię z tą tam na górze?
- Musiałaś w końcu zapytać – zarechotał – Hm… Sam jeszcze dokładnie nie wiem. Podoba mi się i zaczyna mi na niej zależeć, ale krótko się znamy. Związek na razie nie wchodzi w grę – odpowiedział po krótkim namyśle.
- Dlaczego? – byłam lekko oburzona tym faktem.
- Nie mówię, że w ogóle, już nigdy! Tylko na razie muszę ochłonąć po moim poprzednim związku. Był długi, coś znaczył. Chcę być pewny swoich uczuć co do Zuzi, by jej nie okłamać, rozumiesz? – zakończył wyrzucając papierosa.
- No teraz to jestem w stanie cię zrozumieć – odpowiedziałam, wykonując tą samą czynność co Malik.
Posiedzieliśmy w kuchni jeszcze trochę, a czas zapełniliśmy rozmową i częstymi wybuchami śmiechu.
- Jest w porządku – analizowałam go w myślach – pasują do siebie, mają… dystans do wszystkiego co ich otacza – mogą się kiedyś na tym przejechać, ale to ich podejście do życia. Ja mam zupełnie inne niż Zuzia. Do wielu rzeczy podchodzę zbyt poważnie. Dam przykład - mój związek z Matim. To ja starałam się bardziej, to ja myślałam, że to będzie już na zawsze i to ja chciałam z nim zamieszkać po osiemnastce… A później? Później wyszło mi to bokiem i zaczęłam obwiniać samą siebie. Pewnie przestraszyłam chłopaka i tyle… - refleksję przerwało radosne gwizdanie dochodzące ze schodów.
- O! Trzeba było krzyknąć – pociągnęła nosem - to zeszłabym szybciej! – powiedziała i rzuciła się na Zayna. – Nie dam ci buziaka, bo się zarazisz – pokiwała palcem przed jego twarzą.
Malik złapał ją za niego, lekko przyciągnął do siebie i skradł słodkiego buziaka z jej ust – to było urocze, uśmiechnęłam się do siebie.
- A później będziesz marudził, że przeze mnie jesteś chory! – dziewczyna wyswobodziła się i sięgnęła po płaszcz. – Będę za jakąś godzinę, półtorej. Trzymaj się! Ślę buziaki na odległość, obrażalska – rzuciła na pożegnanie i już jej nie było.
Szalona przyjaciółka… Ale gdyby mi jej zabrakło, czułabym się jak bez jednego płuca. Byłoby ciężko, dlatego cieszę się, że mam ją przy sobie.
Do moich uszu dobiegł z góry dzwonek z mojego telefonu. Szybko rzuciłam się w stronę schodów i pobiegłam do pomieszczenia z którego dochodził dźwięk. Odebrałam, nawet nie patrząc kto dzwoni.
-Halo?
-Cześć […]